Norymberga – jak dobry jest ten film i co wkurzyło widzów?

Waldek Sumski18 listopada, 2025

Jest rok 1945. Oczy całego świata kierują się na Norymbergę, gdzie rozpoczyna się historyczny proces nazistowskich zbrodniarzy. Robert H. Jackson (Michael Shannon), główny oskarżyciel reprezentujący Stany Zjednoczone, zdaje sobie sprawę, że jego zadanie wymaga nie tylko odwagi i moralnej siły, lecz także chłodnej, chirurgicznej precyzji. Szczególną uwagę poświęca Hermannowi Göringowi — człowiekowi obdarzonemu nieprzeciętnym intelektem, talentem do manipulacji i przerażająco charyzmatycznym urokiem.

Norymberga cały film to hit czy kit? Sprawdzamy!

Aby poznać motywacje nazistów i potwierdzić ich pełną poczytalność, amerykański psychiatra Douglas Kelley (Rami Malek) otrzymuje jedno z najtrudniejszych zadań w swojej karierze: przeniknąć do umysłu Göringa, zdobyć jego zaufanie i wydobyć z niego prawdę. Szybko jednak ich rozmowy przekształcają się w niepokojącą partię szachów — psychologiczną rozgrywkę, w której stawką jest nie tylko przyszłość procesu, lecz także wewnętrzna stabilność samego Kelleya.

Norymberga” nie próbuje oszałamiać skrajnym realizmem ani tonąć w nieustannej, ciężkiej powadze. Norymberga cały film świadomie balansuje między pełnokrwistym widowiskiem a refleksyjnym, historycznym dramatem. I właśnie w tym nieustannym napięciu między formą a treścią kryje się jego największa siła — choć jednocześnie wymaga to od widza pewnej gotowości, by zaakceptować ten hybrydowy charakter.

Warto uprzedzić: twórcy nie uciekają od brutalności. Nie próbują niczego wygładzać ani łagodzić. W filmie pojawiają się mocne, skrajnie bolesne obrazy, jakby żywcem przeniesione z archiwalnych materiałów dokumentujących piekło obozów koncentracyjnych III Rzeszy. To sekwencje, które potrafią naprawdę złamać serce — okrutne, przeszywające, uderzające w samo sedno ludzkiej tragedii. Dzięki nim cały film Norymberga online zyskuje wymiar wyjątkowej powagi, ale widzowie o wrażliwszej psychice mogą mieć trudność z ich spokojnym oglądaniem.

Wasz ulubiony Russell Crowe zrobił świetną robotę!

Russell Crowe jako Göring jest po prostu znakomity. To nie jest rola budowana na krzykliwej ekspresji czy przesadnym monumentalizmie. Wręcz przeciwnie — Crowe prowadzi tę postać z chirurgiczną precyzją i pełną świadomością. Każdy gest, każde spojrzenie sugeruje człowieka, który przez lata przywykł do kontrolowania otoczenia i nawet na ławie oskarżonych próbuje narzucać innym swoje reguły gry. Gdy pojawia się w kadrze, nie musi dominować teatralnie — wystarczy, że mówi, a rozmowa od razu przybiera jego rytm. Ta mieszanka uprzejmości, kpiny i lodowatej kalkulacji jest niezwykle niepokojąca. A dokładnie taki rodzaj niepokoju powinien budzić Norymberga cały film dotykający tamtych realiów.

Nie ukrywam, mam do Crowe’a bardzo emocjonalny stosunek. Uwielbiam go przede wszystkim za rolę Maximusa w Gladiatorze — filmu, który wciąż uważam za jedno z największych osiągnięć światowego kina. To była kreacja kompletna: potężna, autentyczna, a jednocześnie pełna człowieczeństwa. Podejrzewam, że wielu z Was zgodzi się, że to jedna z najlepszych ról jego kariery, obok Johna Nasha z Pięknego umysłu. Później bywało różnie. Crowe miewał słabsze momenty, angażował się w projekty, które nie do końca mu służyły, a dodatkowo dorobił się opinii aktora trudnego, pedantycznego, a czasem wręcz aroganckiego.

Wrażenie niepełnego obrazu historycznego nieco uwiera widza

Obrazy przedstawione w filmie mocno uderzają w psychikę widza. Patrząc na ogrom zbrodni II wojny światowej, łatwo życzyć sobie, by był to ostatni tak przerażający rozdział w historii ludzkości. Niestety, rzeczywistość pokazuje, że człowiek jako gatunek nie uczy się zbyt szybko, a przemoc i cierpienie wciąż powracają pod różnymi postaciami w kolejnych konfliktach na świecie. To gorzkie przypomnienie, że zmieniają się czasy, technologie i granice, ale ludzkie mechanizmy wciąż potrafią podążać w dobrze znane, destrukcyjne strony. Właśnie ta niepokojąca aktualność „Norymbergi” wybrzmiewa między wierszami wyjątkowo mocno.

W filmie pojawia się zresztą więcej odniesień do współczesności. Gdy padają wzmianki o „odbudowaniu wielkich Niemiec”, trudno nie dostrzec subtelnego komentarza scenarzystów na temat współczesnych nastrojów politycznych, zwłaszcza w kontekście amerykańskiej sceny publicznej.

Z perspektywy polskiego widza warto jednak zwrócić uwagę na jeszcze jeden element. W filmie, gdy wymienia się ofiary nazistowskiego terroru, Polacy pojawiają się jedynie jako krótka wzmianka — mimo że byli jednym z narodów najbardziej doświadczonych przez machinę Zagłady. W scenach dotyczących zamordowanych Żydów nie ma też przypomnienia, jak ogromna część tej społeczności miała polskie korzenie, choć jednocześnie wspomniany zostaje fakt odbierania obywatelstwa Żydom w Niemczech. Może to tworzyć wrażenie niepełnego obrazu historycznego, w którym pewne proporcje zostają nieumyślnie zaburzone — jakby nacisk położono na niemiecki kontekst, a rola innych narodów, w tym Polski, została zredukowana do marginesu. Trudno przejść obok tego obojętnie.

Waldek Sumski

Nazywam się Waldek i od ponad 8 lat pasjonuję się fotografią, filmowaniem oraz technologicznymi nowinkami ze świata sprzętu. Moja przygoda zaczęła się od pierwszego analogowego aparatu, a dziś testuję najnowsze kamery, obiektywy i gadżety, dzieląc się swoją wiedzą i doświadczeniem z czytelnikami bloga. Łączę techniczne podejście z artystycznym spojrzeniem na obraz – niezależnie, czy chodzi o idealne ujęcie w złotej godzinie, czy dopasowanie ustawień do dynamicznej sceny filmowej. Wierzę, że dobry sprzęt to tylko początek – liczy się przede wszystkim pasja i umiejętność opowiadania historii obrazem.

Udostępnij: