Jedna bitwa po drugiej, czyli rewolucja w dzikim wydaniu [FILM]

Aneta Piotrowska2 grudnia, 2025

W najnowszym filmie Paula Thomasa Andersona zbiegów okoliczności nie brakuje — ale trudno się dziwić, bo to od lat jedno z jego ulubionych narzędzi. W Magnolii przypadki eskalują aż do surrealistycznego deszczu żab, sugerującego boską ingerencję. W Lewym Sercowym absurdalna luka promocyjna w zakupie puddingu staje się katalizatorem wyjścia bohatera z emocjonalnej izolacji. W Aż poleje się krew Daniel Plainview (Daniel Day-Lewis) traktuje fuksy losu jako dowód przeznaczenia i pretekst do zawłaszczenia naftowego imperium.

Jednak w Jednej bitwie po drugiej Anderson obniża skalę metafizyki. Tu przypadek traci status boskiego sygnału czy mitycznej siły — staje się raczej szeregiem życiowych wybojów, codzienną ironią losu, która zniekształca percepcję bohaterów i wprowadza ich w paranoję. To nie fatum, a brutalna proza życia, która zaciera granicę między sensem a chaosem. Wśród wszystkich sloganów o wolności i rewolucji, które w pierwszym akcie przewijają się jak refren — wielkich idei, które bohaterom umykają i jednocześnie ich pochłaniają — prawdziwym napędem najnowszego filmu Andersona okazuje się jego wybitnie ludzkie oblicze.

Jedna bitwa po drugiej cały film to mix emocji i uśmiechu

Twórca Nici widmo nie próbuje pisać manifestu, bo w czasach przesytu politycznych deklaracji to byłoby jedynie kolejnym głosem w kakofonii. Owszem, polityka migracyjna, brutalność policji, zastępcze tematy rozpalające obie strony barykady czy wszechobecny systemowy rasizm przewijają się w tle — widoczne, ale nigdy nachalne. Anderson traktuje je jak scenografię. Najważniejsza jest relacja, która wybija się ponad wszystko: piękna, ale bolesna więź ojca i córki. To ona niesie historię, nie hasła wypisywane na transparentach.

Jest w tym filmie coś z bezczelności warsztatowej — takiej reżyserskiej swobody PTA, który wreszcie nie musiał się ograniczać i zrobił dokładnie taki obraz, jaki miał w głowie. Choć nie ukrywam: zdecydowanie wolę go w skromniejszej, bardziej przyziemnej formie, jak w „Licorice Pizza”, gdzie narracja brała górę nad widowiskowością, a nie odwrotnie.

A skoro już mowa o tym, co działa najlepiej — trudno przejść obojętnie obok świetnych kreacji aktorskich. Leonardo DiCaprio całkowicie mnie kupił jako rewolucjonista z kanapy, typ z szlafrokiem. Sean Penn robi swoje, o czym pisałem wcześniej, ale prawdziwym złotem jest Benicio Del Toro. Mimo że dostaje mniej czasu na ekranie, wykorzystuje go perfekcyjnie. Jego stoicki Sensei, stojący w kontrze do reszty barwnych osobowości, jest chyba moją ulubioną postacią w całym filmie Jedna bitwa po drugiej.

Pisanie recenzji to kolejna bitwa po tych dwóch 🙂

Wszystko to widzę i potrafię docenić — naprawdę. A jednak, kurczę, prawie przez całe trzy godziny nie byłem w stanie popłynąć z tym filmem tak, jak bym chciał. Pierwsza połowa sprawiała wrażenie jednego długiego zwiastuna: tempo rwane, narracja pędząca bez oddechu, sceny nakładające się na siebie, jakby ktoś stale dokręcał intensywność. Przebodźcowanie nie pozwoliło mi wejść emocjonalnie w tę historię, nawet jeśli druga połowa — szczególnie finałowy pościg, kipiący od napięcia — próbowała nadrobić te braki.

Jedna bitwa po drugiej” to niewątpliwie film z charakterem. Anderson patrzy na rzeczywistość pod dziwnym kątem — jego forma jest świeża, odważna i zaskakująca, co uznaję za największą zaletę produkcji. Jednocześnie, moim zdaniem, przy tym formalnym zacięciu traci się trochę emocjonalnej głębi, co prowadzi do pewnego dystansu albo wręcz dezorientacji widza.

Fabułę napędzają absurdalne sceny oraz postaci celowo przerysowane — karykatury ludzkich zachowań, balansujące na granicy groteski. Aktorstwo jest świetne, na poziomie, którego trudno nie docenić. Ale to na pewno film nie dla każdego — i sam jestem żywym przykładem. Jedna bitwa po drugiej cały film operuje w przestrzeni między naturalizmem a absurdem, jednocześnie ocierając się o humor, obrzydzenie i refleksję. Ta tonacja jest odważna, choć momentami męcząca. Z drugiej strony cenię takie ryzyko — to kino, które chodzi własnymi ścieżkami, i właśnie dlatego chętnie będę dalej zgłębiać twórczość Andersona, nawet jeśli ten tytuł nie porwał mnie tak, jak mógł.

Ruch kamery, który wzmacnia to rozedrganie i napięcie

Humanistyczny szkielet scenariusza Andersona tworzy ponadczasową opowieść o sprzeciwie — inspirowaną zarówno rzeczywistymi rewolucjami, jak i ich filmowymi interpretacjami. Reżyser sięga przy tym po tematy, które rzadko dają się łatwo opowiedzieć: wymazywanie niewygodnej historii, wewnętrzny terror, państwowe represje, rasizm, elitarne zapędy supremacyjne, ale też siłę wspólnoty i rodzinnych więzi w czasach, gdy świat wali się na głowę.

A jednocześnie to cały film Jedna bitwa po drugiej online kipi energią — zabawny, dynamiczny, pełen ruchu i autentycznej frajdy, potrafiącej momentami naprawdę wzruszyć. Szczególnie poruszający jest wątek ojcostwa i szersze spojrzenie na ludzi wciągniętych w tryby chaotycznej, bezlitosnej machiny historii.

Te wszystkie minuty przelatują niepostrzeżenie, bo całość pulsuje nerwowym rytmem — dzieje się dużo, czasem absurdalnie, zawsze intensywnie. Operator Michael Bauman, znany z „Licorice Pizza”, sięga po ruch kamery, który wzmacnia to rozedrganie i napięcie, bez efekciarstwa czy formalnych fajerwerków. Zaskakująco często to po prostu skupione podążanie za bohaterami — ale w odpowiednim momencie potrafi uderzyć emocją i zapisać się w pamięci. Dodajmy do tego szaloną, alarmującą muzykę Johnny’ego Greenwooda i otrzymujemy miks, który naprawdę działa: film, który nie tylko pokazuje chaos, lecz sprawia, że go czujemy.

Aneta Piotrowska

Uwielbia kino, sztukę i wszystko, co nadaje życiu kulturowych barw. Największą frajdę sprawiają jej seanse, które pozwalają oderwać się od codzienności i zanurzyć w świecie emocji. Najmocniej bije jej serce do horrorów z nutą thrillera i akcji, choć z sentymentem wraca też do bajek z dzieciństwa. Równie chętnie śledzi najnowsze premiery filmowe i serialowe, poszukując w nich autentyczności i pasji twórców. Najbardziej ceni produkcje, w których widać szczerość, serce i pełne oddanie – to one zostają z nią najdłużej.

Udostępnij: